wtorek, 4 września 2012

Odżywianie włosów kręconych i falowanych - zasady CG

Oto kolejny (obiecany dawno temu -_-') post o pielęgnacji włosów kręconych i falowanych. Zostaną one zebrane w zakładce "Zasady Curly Girl" u góry.

Włosy falowane i kręcone są zwykle bardziej przesuszone od włosów prostych. Ciągłe ocieranie się włosów o siebie nawzajem otwiera łuski, co ułatwia ucieczkę wilgoci z włosa. Ponadto skręty utrudniają wędrówkę sebum wzdłuż włosa, więc ich naturalne natłuszczenie jest słabsze.
Włosy, które są przesuszone, mają tendencję do rozprostowywania się i puszenia, dlatego trzeba pomóc im w odzyskaniu i utrzymaniu wilgoci, by móc cieszyć się pięknymi skrętami. Pierwszym krokiem jest ich prawidłowe mycie, drugim - nawilżanie i odżywianie.


Mała uwaga organizacyjna: pisząc "włosy kręcone" mam na myśli wszystkie nie-proste czyli falowane i kręcone. Tak będzie łatwiej, co nie oznacza, że dyskryminuję fale - sama mam falowane włosy ;)

O nawilżaniu i odżywianiu każdego rodzaju włosów pisałam w TYM POŚCIE. Wszystkie te wskazówki można - a nawet trzeba stosować przy włosach kręconych, by były w dobrej kondycji. Jednak te dziewczyny, które chciałyby stosować się do zasad Curly Girl (dla przypomnienia - CG to metody pielęgnacji włosów kręconych) powinny pamiętać o kilku sprawach...

Odżywianie włosów kręconych w dużej mierze polega na odstawieniu silikonów. Większość silikonów oblepia włos, nabudowując się na nim, obciążając go i skłaniając do częstszego mycia. Ponadto warstwa silikonów może utrudniać wchłanianie składników odżywczych. Część silikonów wymaga silnych detergentów do zmycia (SLS, SLES, AMS) co powoduje przesuszenie włosów - a tego nie chcemy :)
Ortodoksyjne curly girls odstawiają silikony całkowicie, nie chcąc używać na co dzień drażniących szamponów.

Jednak silikony nie są takie złe, jak by się wydawało. Film, który pozostawiają na włosie, chroni go przed utratą wody, poprawia elastyczność, a także zabezpiecza przed uszkodzeniami mechanicznymi. Ponadto nadaje połysk, co jest mile widziane :)


Ponieważ włosy są różne, najlepiej jest samemu sprawdzić co im służy, a co nie. Jeśli chodzi o silikony, to najprostszym sposobem jest odstawienie ich całkowicie i wypróbowanie naturalnej pielęgnacji. Trzeba wtedy dbać o nie z szczególną uwagą, bo pozbawione silikonowej ochrony mogą się łatwiej przesuszać, puszyć, łamać. Trzeba też nastawić się na to, że początkowo włosy pozbawione nabłyszczacza mogą wyglądać naprawdę kiepsko - lepiej to przeczekać i nie zniechęcać się :) Jeśli po pewnym czasie stwierdzimy, że taka pielęgnacja jednak nie podoba się naszym włosom, wprowadzamy lekkie, łatwo zmywalne silikony. Do takich należą:
  • cyclomethicone
  • PEG-modified dimethicone
  • dimethicone copolyol
  • hydrolyzed wheat protein hydroxypropyl polysiloxane
  • amodimethicone (połączony z trideceth-12 i cetrimonium chloride zmywa się jeszcze łatwiej)
  • dimethicone
  • dimethiconol
  • beheonoxy dimethicone
  • phenyl trimethicone
  • cyclomethicone
  • cyclopentasiloxane
  • cyclotetrasiloxane
  • cyclohexasiloxane
  • octamethyl cyclotetrasiloxane
Wszystkie można zmyć delikatnym szamponem, lub wręcz odżywką.

Trudno zmywalne silikony to:
  • simethicone
  • trimethicone
  • trimethylsilylamodimethic one
  • trimethylsiloxysilicates

Jeszcze ciężej zmyć inne polimery: quaternia i polyquaternia - na nie warto uważać nawet bardziej niż na silikony.

Jak już wspominałam restrykcyjne przestrzeganie zasad CG polega na całkowitym odstawieniu silikonów i tym samym unikaniu SLS i SLES. Jednak nie wszystkim włosom posłuży taka pielęgnacja, dlatego można dostosować ją do własnych zapotrzebowań :)
Najogólniej rzecz biorąc pielęgnacja nadal oparta na CG ale "dla ludzi" wygląda tak, że:
  1. staramy się używać naturalnych produktów, takich jak oleje, wyciągi roślinne, półprodukty "kuchenne" i farmaceutyczne
  2. dodatkowo, by zabezpieczyć słabsze końce włosów używamy serum silikonowego, a na długość odżywkę z lekkim silikonem - aby uelastycznić włosy, ochronić je przed uszkodzeniami, pogodą itp. oraz nadać im połysk.
  3. włosy myjemy odżywką oraz delikatnymi szamponami bez sulfatów (SLS, SLES) i bez silikonów!, np. stosując metodę OMO
  4. od czasu do czasu (raz na kilka tygodni) myjemy włosy szamponem z sultafami o prostym składzie, by zmyć ewentualnie nabudowane silikony, a także nadmiar substancji odżywczych, które mogłyby obciążyć włosy. 
Następny post z tej serii będzie dotyczył zabezpieczania włosów według zasad CG.

Ps.
Biorę udział w wyzwaniu zorganizowanym przez Arsenic - KLIK!



poniedziałek, 3 września 2012

Włosy - podsumowanie sierpnia

Dawno mnie tu nie było... Jednak mam nadzieję, że usprawiedliwią mnie: małe wakacje w miejscu, gdzie nawet zasięgu komórkowego nie ma (nie wspominając o internecie), chrzest synka, wizyta teściowej i rodziców oraz urodziny mojego faceta :) przepraszam i obiecuję poprawę :)

Z racji wielu zajęć i - w związku z tym - brakiem czasu nie poświęcałam włosom tyle uwagi, na ile niewątpliwie zasługiwały :) Na pewno za mało je olejowałam. Ani razu nie nałożyłam oleju na całą noc, przed myciem jedynie 2 razy na ok. godzinę. Starałam się za to nakładać maski, gdyż planem na sierpień było nawilżenie. Dlatego nawet jeśli nie nałożyłam nic przed, to chociaż starałam się nałożyć coś po umyciu włosów. Zwykle były to maski gotowe zmieszane z czymś o działaniu nawilżającym: aloesem, lnem, gliceryną, miodem.

Starałam się być systematyczna we wcieraniu Jantaru - udawało mi się to niemal codziennie. Zadanie z lipcowego podsumowania zatem wykonane! :) Mam w planie notkę-recenzję o wcierkach, gdzie napiszę więcej, na razie mogę powiedzieć, że Jantar przyczynił się od zwiększenia ilości baby hair <jupi>

Dodatkowo w sierpniu włosy przeżyły farbowanie (uwielbiam farbować na rudo :)) oraz faszerowanie żelatynowymi proteinkami (TU i TU). Obydwa zabiegi im się przysłużyły - farbowanie wizualnie, a żelatynka dodała mnóstwo miękkości i gładkości, przynajmniej namacalnie.

Włosy prezentują się tak:


Od razu mówię, że przyrostu nie wiadomo jakiego nie ma. Końcówki za każdym razem wyglądają inaczej (jak to przy falach), ale na odrostach widać, że jest mniej, niż 1 cm. Zresztą w sumie widać po odległości końców włosów od linii ramion, jest taka sama.
Przed myciem nałożyłam na nie samorobioną maskę nawilżającą, umyłam metodą OMO balsamem do kąpieli BDFM i zastosowałam płukankę cytrynową.

Produkty stosowane w sierpniu:
  • szampony: głównie balsam Babydream fur Mama, zamiennie z odżywką Isana wygładzającą, raz Barwa żurawinowa
  • odżywki d/s: Isana wygładzająca
  • odżywki b/s: Joanna Naturia z lnem i rumiankiem, oraz z miodem i cytryną - na zmianę
  • maski: zamiennie Dolce Latte, Biovax do włosów wypadających, Stapiz Sleek Line, oraz różne mikstury :)
  • oleje: na zmianę oliwa z oliwek, olej lniany, olej winogronowy, oliwka Hipp - wszystkie na wilgotne włosy i bazę w postaci odżywki Isana z aloesem zatężonym
  • półprodukty: dodawane do masek aloes zatężony, kwas hialuronowy, miód, pantenol, gliceryna, żelatyna, oleje
  • płukanki: cytrynowa, lniana
  • stylizatory: odżywka b/s
  • wcierki: Jantar
Co planuję w sierpniu?
  • nawilżać! nawilżające półprodukty dodawane gdzie się da i samorobione maski przed każdym myciem, o ile będzie to możliwe
  • dalsze denkowanie masek - dlaczego one są takie wydajne...? ;)
  • zmienić Jantar na Radical - mam nadzieję, że przyspieszy trochę porost :)
  • częściej olejować
  • nawilżać, nawilżać i jeszcze raz nawilżać :) 
Pozdrawiam!

sobota, 18 sierpnia 2012

Przyjemne cyferki :)

Otwieram dziś rano bloga i co widzę...?




Wiem, że niektórym taka liczba może się wydawać mała, ale ja nie spodziewałam się, że ktoś będzie chciał mnie obserwować i czytać... założyłam tego bloga po to, żeby móc sobie zapisywać ważne informacje, które mogłyby mi się przydać w pielęgnacji, no i efekty tego co robię.
Bardzo się cieszę, że to co robię, jeszcze komuś się może przydać oprócz mnie.

Dziękuję Wam!

czwartek, 16 sierpnia 2012

Petycja w sprawie wycofania produktów Alterry

Właśnie przeczytałam posta u Czarnej Orchidei o wycofaniu niektórych produktów Alterry z drogerii Rossmann. Mają to być:
  • olejki do masażu: "Pomarańcza i brzoza", "Granat i avocado", "Migdały i Papaja" oraz "Oliwa i Limetka"
  • odżywka nadająca połysk "Morela i pszenica"
  • balsam do ciała "Pomarańcza i wanilia"


Nie używałam odżywki ani balsamu, ale brak olejków złamie mi serce :) i tak, odkąd zaczęłam dbać o włosy, nie trafiłam już na pomarańczę z brzozą, ani na granatu z awokado. Limetka z oliwą nie zachwyciły mnie składem, więc wzięłam tylko migdały, która w następnym tygodniu też zniknęły z półek moich rossmannów o_O.
Nawet gdzieś wyczytałam, że ktoś dzwonił tam i dowiedział się, że mają je wycofać, ale zostałam zakrzyczana, że to nieprawda. No i okazuje się, że prawda :(

Dlatego petycję podpisałam i Was też namawiam. I tak jesteśmy pokrzywdzone brakiem produktów Alverde w Polsce, to jeszcze Alterrę chcą nam ograniczyć :) Podpisujcie, niech będzie widać, że dobre składowo i jakościowo produkty są potrzebne!

Edit: oczywiście w ferworze walki nie podałam linku do petycji ;) znajduje się ona TUTAJ
Pamietajcie, żeby podpis potwierdzić linkiem, który dostaniecie na maila, inaczej taki podpis nie będzie ważny! 

środa, 15 sierpnia 2012

Zakupowy

Nowe rzeczy w moim domu. Nie wszystkie kupione naraz i w ostatnim czasie, ale wszystkie zasługują, by znaleźć się w zakupowym poście :)


1. Amla w pudrze - kupiona na allegro razem z cassią, a więc jeszcze w lipcu. Na razie nieużyta, czeka sobie na lepsze czasy. I pewnie jeszcze chwilę poczeka, żeby nie przesadzić z proteinami po żelatynie

2. Ampułki Radical - były na promocji w Tesco - już nie pamiętam, za 20 zł? Czekają sobie, aż skończę kurację Jantarem

3. Olejek łopianowy - kupiony na stoisku zielarskim w hipermarkecie. Też czeka... i nie wiem czy się doczeka, bo moja skóra głowy jakoś nie lubi olejowania. Najwyżej pójdzie na włosy, drogi nie był.

4. Nożyczki fryzjerskie - ze sklepu fryzjerskiego. Nie jakieś tam z najwyższej półki, ale dobre ostre nożyczki przeznaczone tylko do włosów. Pogromcy rozdwojonych końcówek :)

5. Pomadka ochronna Alterry - wiadomo, Rossmann. Lubię ją, bo ma neutralny smak i same naturalne składniki. Zero parafiny czy wazeliny, której nie lubię na ustach.

6. Kapsułki pielęgnujące anti-age z wyciągiem z orchidei - jakoś tak same wpadły do koszyka :) Z tego co pamiętam kosztowały poniżej 10 zł i też ładny składzik.

Ponieważ składy produktów Alterry niezmiennie mnie zachwycają, to wklejam INCI pomadki...






i kapsułek:




Myślę, że z powodzeniem mogą zastąpić serum co jakiś czas.  

Skuszona super opiniami kupiłam też sztyft ochronny Carmexa, niestety nie dopatrzyłam, że ma w składzie mentol, którego strasznie nie lubię. Znoszę jedynie w pastach do zębów i gumach do żucia :) Trudno, jakoś go zużyję, ale do zdjęć, z racji mojej niechęci, się nie załapał. Zdecydowanie wolę Alterrę.

I tyle :) jak na zakupy z ostatnich 3 miesięcy to chyba nieźle? Strasznie się hamuję, żeby nie kupować nowych kosmetyków do włosów, póki nie zużyję tego, co mam. Kilku pokusom uległam, ale i tak jestem z siebie dumna :)

wtorek, 14 sierpnia 2012

Krótko - włosy w 2. i 3. dniu po żelatynie

Na wstępie zaznaczę, że...
... przed epoką włosomaniactwa moje włosy zawsze wyglądały lepiej w dzień po umyciu włosów, niż w dniu ich umycia. Wydaje mi się, że wpływ na to miało wzajemne ocieranie się włosów o siebie i np. o poduszkę, czapkę itd. Wiem, że to irracjonalne, bo wszędzie włosomaniaczki krzyczą, że włosy ocierające się o cokolwiek, niszczą się i podnoszą im się łuski. U mnie niezależnie od tego, kiedy umyłam włosy: rano czy wieczorem - wysuszone i wyprostowane były przynajmniej trochę napuszone, za to na drugi dzień o niebo gładsze i bardziej lśniące.

Rozpoczęcie świadomej pielęgnacji nie zmieniło tej właściwości moich włosów, zawsze na drugi dzień są gładsze i bardziej błyszczą. Cierpią jedynie fale - najbardziej zaznaczone są zaraz po wysuszeniu, potem lekko się rozprostowują, a po nocy pozostają odgniecenia po warkoczu i moje własne falki trzeba reanimować :)
Dlatego byłam bardzo ciekawa jak będą wyglądały na drugi dzień - bardziej mnie to interesowało, niż dzień pierwszy :)

Włosy na 2. i 3. dzień po masce z żelatyną...
  • nadal optycznie udają, że jest ich więcej :)
  • są gładziuteńkie! w dotyku istny jedwab
  • są mięciutkie
  • błyszczą trochę bardziej niż przed maską
  • na 3. dzień są nadal świeże i chyba nawet jutro nie będę musiała ich myć :)
Przez fale pierwszego dnia nie mogłam przeczesać ich palcami, a pogładzone ręką nie wydawały się tak gładkie. Dziś bezczelnie rozczesałam je grzebieniem (pierwszy raz od 3 miesięcy ;)) i głaszczę, głaszczę, głaszczę!!! :) i zsuwa mi się z nich gumka :]

Nie wrzucam zdjęcia, bo nie błyszczą bardziej, niż pierwszego dnia, a całej tej miękkości i jedwabistości i tak nie będzie widać. Pewnie wyglądałyby jak na zdjęciu z poprzedniego posta, gdyby nie fale po-warkoczowe.

Ta miękkość sprawia, że przestałam zastanawiać się, czy jeszcze raz zrobię tę maskę. Zrobię ją NA PEWNO, tylko w międzyczasie ponawilżam jeszcze troszkę kudełki.

Miało być krótko i znów się rozpisałam... -_-'

niedziela, 12 sierpnia 2012

Żelatyna u mnie

Spróbowałam, choć miałam obawy przed przeproteinowaniem. Moje włosy po cassii miały zdecydowanego focha na proteiny, przez ten miesiąc nie serwowałam więc im ich w nadmiarze, dlatego teraz nie zareagowały jakoś negatywnie.

Taka dygresja: ogromnie irytuje mnie słowo "laminowanie". Dla mnie jest to po prostu maska do włosów z dodatkiem żelatyny. Tak jakbym wzbogacała maskę żółtkiem, jogurtem czy miodem. I to nie dlatego nie lubię tego słowa, że już tyle razy w ciągu kilku dni je widziałam, już za pierwszym razem zgrzytnęły mi zęby ;) Dlatego ja robię MASKĘ Z DODATKIEM ŻELATYNY i koniec :) Ewentualnie kurację żelatynową, jak u Czarownicującej.

Moją maskę zrobiłam tak: łyżka żelatyny rozpuszczona w odrobinie wody (3-4 łyżki, ok 1/4 szklanki), do tego kilka kropli soku z cytryny, kilka kropli oleju z pestek winogron (był pod ręką :)), potem w łazience łycha maski Bingo z algami i po namyśle 2 krople aloesu zatężonego.
Włosy umyłam szamponem Barwy, żeby zmyć silikony, którymi zabezpieczałam ostatnio włosy, na wilgotne nałożyłam otrzymaną paćkę i trzymałam pod czepkiem i ręcznikiem ok. godziny (synek ma własne zdanie na temat pójścia mamy do łazienki i postanowił być głodny :))
Spłukałam chłodną wodą, nałożyłam jeszcze odżywkę b/s i wysuszyłam naturalnie... i...


No i wydaje mi się, że mogę służyć za przykład, jak taka kuracja działa na włosy suche :) tak jak pisałam w podsumowaniu lipca - moje włosy się zawzięły, wołają "pić!" i dopóki ich nie nawilżę porządnie, to żadne proteiny ich nie ruszą w ich uporze :)
  • są milsze w dotyku, miększe i  puszyste
  • wydaje się, że jest ich więcej - zwłaszcza zaraz po wysuszeniu
  • nie puszą się
  • błysku jakiegoś mocnego nie stwierdzono
  • ani gładkości
  • nie ucierpiał także skręt - ale też nie zyskał :)
Ciekawość została zaspokojona, podejrzenia się potwierdziły, wracamy do codzienności i czerpiemy dla włosa wilgoć, skąd tylko się da :)

Edit: Drugiego i trzeciego dnia włosy są o niebo gładsze i jedwabiste w dotyku. O efektach w kolejnej notce: http://senpalomity.blogspot.com/2012/08/krotko-wosy-w-2-i-3-dniu-po-zelatynie.html
Na pewno nie jest to moja ostatnia kuracja żelatyną! :)

piątek, 10 sierpnia 2012

Maska Stapiz Sleek Line - recenzja

Opakowanie maski dobija dna, więc czas najwyższy na recenzję! A oto bohaterka:

Maska regenerująca z jedwabiem i wyciągiem z pestek słonecznika Stapiz Sleek Line

Nie będę przepisywać zapewnień producenta, bo jak wiadomo, są oni w stanie napisać tam wszystko, nawet że dany kosmetyk robi kawę rano :)
Wklejam natomiast skład, z którego wszystko się dowiemy.

Skład
Aqua - woda, 
Cetearyl Alcohol - alkohol tłuszczowy, emolient, zapobiega parowaniu wody z włosa 
Cetrimmonium Chloride - antystatyk, ułatwia rozczesywanie, wygładza, substancja myjąca
Isopropyl Myristate - substancja zmiękczająca, wiążąca wodę, ułatwia przenikanie składników
Halianthus Annuus - słonecznik zwyczajny
Cyclopentasiloxane - silikon lotny, odparowujący z włosa lub zmywalny odżywką
Dimethiconol - silikon, zmywalny łagodnym szamponem
Hydrolyzed Silk - jedwab hydrolizowany
Butylene Glycol - zmiękcza, wygładza, promotor przenikania składników
Malic Acid - substancja buforująca
Prunus Amygdalus Dulcis Seed Extract - ekstrakt z nasion migdałowca słodkiego
Actinidia Chinensis Fruit Juice - sok z owoców kiwi
Citrus Aurantium Dulcis Fruit Juice - sok z owców pomarańczy słodkiej
Citrus Paradisi Fruit Juice - sok z owoców grejpfruta
Pyrus Malus Fruit Juice - sok z owoców jabłka 
PEG-40 Hydrogenated Castor Oil- emulgator o/w
Parfum, Alpha-Isomethyl Ionone, Eugenol, Hexyl Cinnamal, Linalool - substancje zapachowe
Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Propylaraben - konserwanty

Na zielono substancje pochodzenia naturalnego, na żółto dwa lekkie silikony. Dużo substancji tłuszczowych i silikony mówią nam, że maska dobrze nawilży i zatrzyma wilgoć we wnętrzu włosa. Może także obciążyć pasma.
Na 5. miejscu słonecznik... tylko co z tego słonecznika? (Tu dłuższa dygresja :)) 
Jeśli olej to ok, kolejna substancja substancja natłuszczająca i pełna witamin, pożądana dla włosów. Natomiast o ekstrakcie nie potrafię za dużo powiedzieć, jeśli jest to wyciąg olejowy (chyba najprostszy do otrzymania) to będzie miał właściwości takie jak olej, jeśli wyciąg wodny - to wit. B6 i cynk, które mogą zapobiegać nadmiernemu przetłuszczaniu, a także inne minerały jak żelazo, wapń i potas. Myślę jednak, że chodzi o olej słonecznikowy - szkoda jednak, że producent tego nie zaznaczył. Doszukałam się też 2 innych błędów w składzie, ale już nie będę się zagłębiać ;)
Proteiny jedwabne już nieco dalej w składzie, ale przeproteinowane włosy mogą zaprotestować :)
Kwasy owocowe zawarte w sokach z cytrusów i jabłka obniżają pH maski (nie wiem, na ile, bo nie posiadam pasków - czy ktoś mierzył pH tej maski?). Wyciągi z cytrusów zamykają łuskę włosa, ograniczając parowanie wody, wypłukiwanie ewentualnych barwników farby, włosy będą bardziej błyszczeć. Wyciągi te mogą też rozjaśnić włosy, wprawdzie nie jest ich jakoś dużo, ale gdzieś wyczytałam opinię, że maska dodała jaśniejszych refleksów niefarbowanym włosom.
Wyciąg z migdałów nawilża i odżywia włosy.

Opakowanie
Plastikowy słoik o pojemności 250 ml i 500 ml (ja mam ten mniejszy). Dla mnie to plus, bo lubię maski w słojach, ale niektórzy mogą nie lubić gmerania palcami w kosmetykach :) Pod nakrętką dodatkowa 
nakładka, zapobiegająca wylaniu produktu - fajny pomysł na podróż. Oczywiście można ją wyrzucić, żeby sobie nie utrudniać życia, np. pod prysznicem :)


Konsystencja 
Gęsta, śliska, nie trzeba jej dużo, żeby pokryć całe włosy.


Zapach
I to jest clou całej tej imprezy :) nie ukrywam, że maskę kupiłam głównie ze względu na jej zapach. Naczytałam się ochów i achów na temat tego przepięknego aromatu gumy balonowej i nie mogłam się oprzeć :). Zapach jest intensywny, po otwarciu słoika pachnie cała łazienka, po nałożeniu na włosy - całe mieszkanie :) W opakowaniu sprawia wrażenie dość chemicznego, jednak na włosach zmienia się w autentyczny zapach gumy do żucia, tudzież innych cukierkowych słodkości. 
Na włosach utrzymuje się długo, właściwie do następnego mycia - choć to oczywiście zależy od tego, jak często myjemy włosy ;) myślę, że znaczenie ma tu też porowatość włosów, jeśli jest wysoka, maska wniknie głęboko i zapach utrzyma się dłużej. Zauważyłam też, że im dłużej trzymam maskę, tym dłużej utrzyma się po wysuszeniu. Kiedy trzymałam kilka minut pod prysznicem, zapach na drugi dzień był już dużo lżejszy... Natomiast raz przesadziłam i trzymałam ją chyba ze 2 godziny (nie miałam kiedy zmyć :)) i zapach przez kolejne dni był tak samo intensywny jak pierwszego, aż musiałam zaplatać włosy, żeby nie bolała mnie głowa. Ale było to bardzo przyjemne :) 
Rozpisałam się, ale tak naprawdę zapach odgrywa tu główną rolę.

Wydajność
Dość dobra, ze względu na śliską oraz gęsta konsystencję. Słoik 250 ml wystarczył mi na ok 10 aplikacji i jeszcze trochę tam zostało.

Cena i dostępność
Na allegro poniżej 10 zł, w sklepach z artykułami fryzjerskimi 15-20 zł. W drogeriach nie widziałam, więc dostępność słaba.

Działanie
Na moich włosach maska sprawdza się dobrze. Włosy są nawilżone i odżywione na poziomie optymalnym* średnim, bez jakiegoś szału,  to samo z połyskiem czy miękkością. Może to tylko właściwość moich włosów, ale po wysuszeniu naprawdę efekt jest średni, taki... normalny :) na pewno jest lepiej, niż gdybym tylko umyła włosy i nic więcej. Ale miałam już lepsze maski :) Co do efektu rozjaśnienia się nie wypowiem, gdyż rudy znany jest jako najmniej trwały barwnik. Wypłukuje się, płowieje i rozjaśnia od byle czego, więc nie wiem, w jakim stopniu maska się do tego przyczyniła. 
Jedno wiem na pewno - u mnie maska nieco rozprostowuje skręt, fale robią się łagodniejsze i znikają kręciołki. Ponadto włosy są jakby lżejsze i bardziej puszyste, w dobrym znaczeniu.
Krzywdy mi w każdym razie nie robi, a ja nie ze względu na działanie ją kupiłam, a z powodu zapachu - a tu jestem w pełni usatysfakcjonowana :)

Miałyście tę maskę? Jak się sprawdzała?

edit: po licznych komentarzach szanownych Anonimów sprostowuję: optimus to po łacinie najlepszy. Ja jestem biologiem i mam w głowie takie wykresiki, gdzie optimum było między minimum a maksimum.
Oświadczam więc, że maska nawilża średnio, ani beznadziejnie ani jakoś super :)

środa, 8 sierpnia 2012

Farbowanie: intensywna miedź L'Oreala

Przyszła pora na realizację jednego z sierpniowych planów - odświeżenie rudości :) Od ostatniego farbowania minęło 7 tygodni, więc czas już był najwyższy ku temu. Nie było tak źle, bo włosy nie rosną mi zbyt szybko, więc odrost nie był duży - jedynie kolor spłowiał od letniego słońca :)

Farba
Znów wybrałam farbę L'Oreala Feria Preference w kolorze Mango (czyli 74 - intensywna miedź). Stosuję ją już długo i wiem, jakiego efektu się po niej spodziewać. Ostatnio seria Feria Preference zmieniła design opakowań, pudełko wygląda teraz tak:

Zmieniły się też opakowania kremu utleniającego i odżywki. Nie będę się zagłębiać w opisywanie - wyglądają po prostu bardziej elegancko i "profesjonalnie" :) Zaskoczyły mnie także czarne rękawiczki, wyglądają z lekka perwersyjnie :D

Kolor
Włosy farbował mi mój facet (w innych rękawiczkach, te były za małe ;)) i muszę powiedzieć, że spisał się na medal - wszystkie włosy równiutko, jednolicie zafarbowane. Kolor wyszedł znów wpadający w czerwień, ale ostatnio dość szybko utlenił się do płomiennego rudego, więc nie ma problemu. Swoja drogą nie wiem, czemu tak jest... Kiedy pierwszy raz farbowałam tym produktem, kolor wychodził bardziej pomarańczowy, to już raczej drugi odcień rudości z tej serii, czyli Pure Paprika wychodził czerwono, Mango było jaśniejsze. Nie wiem, czy zmienili coś w składzie, raczej mam podejrzenia, że teraz moje włosy są o wiele zdrowsze niż rok temu, dlatego kolor wychodzi intensywniej i ciemniej.

A oto efekty
Wyjątkowo zdjęcia dość wiernie oddają kolor :) Chciałam mieć też takie w słońcu, ale już mi uciekło z balkonu, dlatego prezentuję jedyne w swoim rodzaju zdjęcia fifty-fifty :D





Ogólnie jestem bardzo zadowolona. Mam nadzieję, że kolor nie spłowieje zbyt szybko, jeśli będę chować się przed słońcem :) Teraz pora na kolejny sierpniowy plan - mega-nawilżanie!

niedziela, 5 sierpnia 2012

Podsumowanie lipca

Przepraszam za długą nieobecność, ale zniechęcenie w stosunku do włosów nie ułatwiało pracy nad blogiem... Nie oznacza to, że zaprzestałam ich pielęgnacji - co to to nie :) za dużo pracy włożyłam w doprowadzenie ich do tego stanu - jestem naprawdę zadowolona z ich kondycji, nawilżenia, miękkości. Tylko to wypadanie tak mnie irytuje. Co mi po zdrowych włosach w ilości sztuk 5??? ehhh.....


Postanowiłam zająć się czymś innym, żeby nie myśleć tyle o włosach. Ponieważ ostatnio "atakują" mnie blogi o tematyce zawiązanej z aktywnością fizyczną, pomyślałam, że jest to dobry trop. Pod koniec ciąży (i usprawiedliwiając się zimową porą...) niemal zupełnie przestałam się ruszać, po ciąży jedyną aktywnością było podnoszenie ciężarów - zaczynając od 4 kg, bo tyle ważył synio (obecnie już 10 kg do dźwigania ;)), teraz postanowiłam wziąć się za siebie. Zwłaszcza, że wszystkich nadprogramowych kg po ciąży nie udało się pozbyć :) Ponadto odkrywam nowe kolory lakierów do paznokci, więcej czytam, wkręcam się w picie yerby - ale spokojnie, nie zmienię tematyki bloga. Może tylko czasem wrzucę jakąś wzmiankę na temat "nie-włosowy".

Posłuchałam Waszych rad i ścięłam włosy tylko trochę... a właściwie podcięła je Teściowa :) i tu kwestie są sporne: ja uważam, że było to co najmniej 5 cm, a Ona że najwyżej 3 cm :) Trochę żałuję, że nie zmierzyłam ich miarką, ale jakoś mi głupio było - i tak mam już opinię włosowej wariatki :) Włosy obcięte zostały na mokro na prosto - teraz to nie za bardzo mi się podoba i chyba delikatnie je wycieniuję.

Przy okazji dziękuję wszystkim, którzy odradzali drastyczne skrócenie herów i w ogóle angażowali się w pomoc przy kryzysie włosowym. Wasze rady i słowa pociechy wiele dla mnie znaczą! A moje włosy na pewno są wdzięczne, że nie zostały skrócone o głowę :) a było blisko, bo stwierdziliśmy z moim facetem, że to jedyna okazja, żeby zobaczyć jak będę wyglądać obcięta np. "na chłopaka", tudzież "na jeżyka" ;)

Włosy wyglądają teraz tak: (kolory jak zwykle przekłamane, tym razem z racji zachodzącego słońca :))


Dla porównania włosy przed podcięciem w tej samej koszulce:



 Do pielęgnacji w lipcu używałam:
  • szampony: głównie balsam Babydream fur Mama, zamiennie z odżywką Isana wygładzającą, kilka razy Facelle, raz Barwa żurawinowa
  • odżywki d/s: Isana wygładzająca
  • odżywki b/s: Joanna Naturia z lnem i rumiankiem, oraz z makiem i bawełną - na zmianę
  • maski: zamiennie Dolce Latte, Biovax do włosów wypadających, Stapiz Sleek Line (recenzja wkrótce), Isana z proteinami pszenicy i pantenolem
  • oleje: na zmianę oliwa z oliwek, olej lniany, oliwka Babydream Fur Mama, oliwka Hipp, olejek Alterra z migdałami i papają - wszystkie na wilgotne włosy i bazę w postaci odżywki Isana z aloesem zatężonym
  • półprodukty: dodawane do masek aloes zatężony, hydrolizat keratyny, kwas hialuronowy, miód, pantenol, gliceryna
  • płukanki: przeważnie cytrynowa, rzadko lniana
  • stylizatory: odżywka b/s
  • wcierki: Jantar (kilka razy - lenistwo:))
  • dodatkowo: henna cassia 

Co planuję w sierpniu? 
  • n a w i l ż a ć ! słońce i upały dają się włosom we znaki... Na pewno ukręcę mgiełkę z półproduktów, no i jak zwykle będę dodawać do wszystkiego miodu, aloesu, pantenolu i gliceryny. Protein na razie nie chcą, z tego co zaobserwowałam
  • odświeżyć kolor - to już pewnie w tym tygodniu
  • pozużywać wreszcie otwarte maski i kupić coś nowego do wypróbowania, zmiany pewnie się przydadzą włosom
  • zacząć wreszcie regularnie stosować wcierki - pod tym względem jestem strasznym leniwcem, na zużycie czekają Jantar i Radical. Liczę też na pozytywne efekty masażu skóry głowy przy okzaji
P.S.
Jako bonus moje pierwsze ombre mój pierwszy gradient na paznokciach :) nie wiem, czy chce mi się jeszcze tak bawić, ale MUSIAŁAM spróbować! :D

edit: pierwotnie napisałam "ombre na paznokciach" ale u Pastereczki dowiedziałam się, jaka jest różnica :) są tam nawet podobne do moich ;) o tutaj: http://pasterka.blogspot.com/2012/08/czym-sie-rozni-ombre-nails-od-gradient.html

niedziela, 22 lipca 2012

Kryzys - chyba zetnę włosy :(

Jakaś depresja mnie dopadła. Włosy mam długie, jak nigdy w życiu (zawsze sięgały ramion, ew. troszkę za ramiona) w "wyproście" przed podcięciem końcówek były do zapięcia stanika, ale są tak marne, że nijak to nie wygląda :(

Wypadają mi STRASZLIWIE, bo jestem po porodzie (synio ma już pół roczku) i przechodzę to, co wszystkie mamy: super włosy w ciąży, a po porodzie łyse placki... Mam mega prześwity, zwłaszcza na skroniach, włosy po bokach głowy to 2 smętnie zwisające strąki, zasłaniające te skronie tylko trochę, w dodatku maja długość do brody i są wystrzępione (stopniowanie od grzywki jeszcze przed ciążą i włosomaniactwem).

Po umyciu są puszyste i jakoś to jeszcze wygląda, ale nie chodzę w rozpuszczonych, bo maluch uwielbia je targać (a co złapie to wyrywa) więc splatam je w warkocz. Tylko taka fryzura wchodzi w grę, bo każde wyższe upięcie (kucyk, koczek) odsłania te przerzedzone skronie. Ale ten warkoczyk już taaaaki cieniutki - i będzie jeszcze cieńszy, bo wypadają ciągle. Co mycie wyciągam garść włosów z wanny.

Nie czeszę ich w ogóle, żeby ich dodatkowo nie wyszarpywać, tylko jak mam odżywkę d/s, to delikatnie przeczesuję palcami, żeby powyciągać te wypadnięte, zaplątane w resztę. Potem suszę naturalnie, chwilę chodzę w rozpuszczonych, żeby nacieszyć się tą długością i tym blaskiem i miękkością, jaką mają ostatnio.

Potem zaplatam i myję co drugi, albo trzeci dzień. Rozplatać nie ma co, bo przez warkocz fale deformują się, a przy głowie przyklap - nic,  czym można by się pochwalić

Wcieram wcierki, piję drożdże i skrzypokrzywę i biorę też witaminy, z racji karmienia piersią. Widzę, że odrastają, na grzywce mam już nawet  2-3 cm baby hair, ale co z tego, jak te długie wypadają? To jak ja będę wyglądać za kolejny miesiąc, dwa, trzy? Kilkucentymetrowe włosy na całej głowie, a reszta to smętny ogonek? Bez sensu.

Jedyny sposób, jaki widzę, to obciąć je dość krótko - do linii brody, może trochę dłuższe i niech odrastają. Jest mi tak strasznie ich szkoda :( Nawet nie chcę myśleć, kiedy odrosną mi znów takie długie. A moim marzeniem są takie do połowy pleców, już tak niedużo mi brakuje... rok zapuszczania i mogłabym mieć wymarzoną długość :(

Myślałam, że jeśli zadbam o suplementację - drożdże, pokrzywa i będę stosować wcierki to zahamuję wypadanie, ale takiego pociążowego chyba nic nie da rady zahamować. Jestem załamana.

sobota, 21 lipca 2012

Co ja zabieram na wakacje? Włosomaniaczka na wakacjach wg. Palomity


Swoje włosowe niezbędniki na wakacjach opisały już Anwen i Wiedźma, opiszę i ja. Dziewczyny mają zdrowe falujące włosy, moje kosmyki są raczej zniszczone i przez to wysokoporowate. A do tego falują - a nawet próbują się kręcić :) - więc jest to zestaw wakacyjny kręconowłosej.

Do mojej kosmetyczki zabieram:
  • do mycia: balsam do kąpieli Babydream fur Mama - posłuży jako szampon, żel pod prysznic i płyn do higieny intymnej. Zabrałabym Facelle, ale niestety do higieny intymnej jakoś mi nie służy... w domu zużywam go do mycia ciała i włosów - uwielbiam!
  • odżywka: niezawodna Isana z olejkiem babassu - używam jej jako odżywki do mycia włosów, pierwszego O przy metodzie OMO, jako odżywkę d/s po umyciu szamponem - do rozczesania włosów na mokro i wreszcie jako bazę pod olej. Ach, zapomniałabym - posłuży jeszcze jako żel do golenia :) to mój kosmetyk idealny!
  • maska: najlepiej coś nawilżającego o prostym składzie, żeby można było łatwo stuningować oliwą, żółtkiem, miodem - zależy, co zastanę na miejscu wypoczynku :) wybieram Bingo z algami, choć mam słuszne podejrzenia, że nie będzie czasu na długie rytuały z czepkiem i ogrzanym ręcznikiem, pewnie będzie wykorzystywana na czas prysznica i tyle :)
  • olej: najlepsze będą mieszanki typu Babydream, Babydream fur Mama, Hipp, Alterra. Z racji łagodnego zapachu i delikatnego składu wybieram oliwkę Hipp (olej słonecznikowy i migdałowy) - posłuży jako oliwka do ciała, "krem" do twarzy, "krem" do rąk (paznokcie, skórki), stóp (suche pięty) i wreszcie włosowo - do zabezpieczania końcówek, do ew. tuningowania maski i olejowania włosów, jeśli będzie na to czas :)
  • odżywka b/s: któraś Joanny, np. z lnem i ruminkiem. Posłuży też za stylizator - np. do reanimacji fal następnego dnia
  • stylizator: zastanawiam się, czy brać... zwykle sama odżywka b/s wystarcza. Jeśli jednak się zdecyduję, będzie to żel Isana pomarańczowy (męski)
  • do zabezpieczania końcówek (a moich suchelców nawet na długości, powiedzmy od ucha w dół) - jedwab CHI. Buteleczka jest malutka, nie zajmie dużo miejsca, a silikony w lecie to przydatna rzecz.
  • coś z filtrem do zabezpieczania - ja używam raczej nakryć głowy, ale za kosmetyk z filtrem może posłużyć wcierka Jantar, rozpylona na włosy. Przyda się także do reanimacji fal następnego dnia.



Oprócz tego do walizki wskakują:
  • nakrycie głowy: chustka, kapelusz, czapka z daszkiem - przydają się zwłaszcza w okolicach południa, gdy słońce praży najmocniej
  • ręcznik z mikrofibry - w domu używam bawełnianych koszulek chłopaka, ale przecież nie będę ich brać na wakacje :)
  • drewniany grzebień z szeroko rozstawionymi zębami - chyba, że ktoś używa własnych paluchów, jak ja :) paluchy miejsca w walizce nie zajmują ;)
  • puder dla dzieci - świetnie sprawdza się w roli suchego szamponu w kryzysowych sytuacjach, wystarczy nie za dużą ilość nasypać na grzywkę albo w okolicach przedziałka i wmasować, a potem jeszcze troszkę wyczesać i do wieczornego mycia fryzurka wytrzyma :) oprócz tego puder przydaje się też jako normalna zasypka
Myślę, że to nie jest dużo: 6-7 produktów, plus jeden malutki. Bez jakiegoś specjalnego ograniczania, ale też staram się wybierać kosmetyki wielofunkcyjne. Część przelewam do mniejszych buteleczek, co dodatkowo ogranicza zajmowanie cennego miejsca :) I tyle! ;)

piątek, 13 lipca 2012

Mój hit - miód + odżywka do mycia włosów

Zupełnie przypadkiem odkryłam świetną mieszankę do mycia włosów odżywką. Otóż jestem sobie u moich rodziców, z racji ograniczonej przestrzeni bagażowej (większość zajęły rzeczy dziecka ;)) zabrałam ze sobą tylko odżywkę Isana z babassu i Joanny z Lnem b/s. Szampon i oliwkę podkradam maluchowi ;). Ponieważ moje włosy po farbowaniu henną są żałośnie przesuszone, staram się dawać im więcej nawilżenia, a proteiny i treściwe maski niech sobie poczekają na razie. Ale czym nawilżyć włosy, jak się nie ma pod ręką aloesu, gliceryny, mocznika? Moje oko łasucha wypatrzyło w kuchni miodek :)


Miodu używałam już do tuningowania masek, ale w mniejszej objętości w stosunku do reszty składników i efekty nigdy nie były tak spektakularne. A więc do rzeczy:
Mieszanka wyglądała tak: do miseczki 2-3 łychy miodu i tyleż samo odżywki Isana. Wyszło sporo - idealnie, żeby umyć skórę i rozprowadzić na włosach. Spodziewałam się tępej, trudno rozprowadzającej się konsystencji - i jakież było moje zdziwienie, bowiem mieszanka: po pierwsze rozprowadza się idealnie, gładziutko, jedwabiście i nic a nic nie plącze, a po drugie: świetnie myje skórę i włosy! Samą odżywkę musiałam długo spłukiwać, a i tak na końcu miałam wrażenie, że mimo wszystko została na włosach. Mix z miodkiem wypłukuje się bezproblemowo, zostawiając uczucie czystego skalpu i piszczących/skrzypiących włosów.
Mieszankę zostawiłam na jakieś 15 min na głowie. Po zmyciu nałożyłam jeszcze odżywkę, która była dołączona do farby L'Oreala -niby jej mało, a coś nie mogę jej wydenkować :) Włosy spłukałam chłodną wodą i na mokre nałożyłam odżywkę Joanny b/s.

Jak efekty? Miodzio! :) Włosy miękkie i jedwabiste w dotyku jeszcze podczas mycia, oczywiście po wysuszeniu także, wydaja się wreszcie nieco bardziej nawilżone, nie puszą się i co najważniejsze - błyszczą! :) Lśnią jak lusterko. Żeby nie było niejasności - to wszystko to zaleta nie tylko Isany z miodem, ale też protein z henny i regularnego olejowania. Tyle, że odżywka i miód wreszcie nawilżyły sucharki.

Zdjęcie poglądowe juz tradycyjnie nie oddaje stanu faktycznego: w rzeczywistości są dużo bardziej błyszczące, śliskie - zsuwa mi się z nich gumka :) i mięciutkie. Natomiast końcówki zbijające się w strąki to efekt ciągłego ich dotykania (nie mogę się powstrzymać! :)) no i ogólnej słabej jeszcze kondycji moich włosów.


Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zaopatrzyć się w kilka słoiczków złocistej słodyczy i nawilżać, nawilżać, nawilżać! I oblizywać łyżeczkę :)

PS.
Wyłączyłam już weryfikację obrazkową - nawet nie wiedziałam, że jest w standardzie. Wszystkich poirytowanych przepraszam :)

środa, 4 lipca 2012

Cassia + lipcowa aktualizacja włosów

Zdecydowałam się na farbowanie włosów cassią - bezbarwną henną. "Farbowanie" to chyba jednak nieodpowiednie słowo, skoro jest bezbarwna :) może "odżywianie"? Jednak zmienia ona nieco odcień włosów - u blondynek na złoto, u brunetek dodaje złotą poświatę... a u mnie? Sama nie wiem. Wygląda jakby cassia nieco rozjaśniła kolor i rzeczywiście dodała złotych refleksów. Ja tam jestem na tak :)


Z samym nakładaniem cassii było trochę problemów, bo zamiast poczytać na wizażu, zrobiłam tak, jak w instrukcji i okazało się, że jedno opakowanie to nieco za mało na moją długość. Według instrukcji należało hennę rozrobić z sokiem z cytryny do konsystencji gęstej śmietany i odstawić na 12 godzin. Po tym czasie dodać jeszcze trochę soku i nakładać. Ja przed nałożeniem dodałam jeszcze trochę odżywki Isana z babassu, gdyż gdzieś w głowie kołatało mi się, że odżywka (bez silikonów) ma zapobiec nadmiernemu przesuszeniu włosów. Ilość gotowego produktu w miseczce nie wyglądała na małą, ale okazało się, że takie błotko nic a nic nie ślizga się po włosach (zwłaszcza, że nakłada się na suche), ciężko nałożyć je w pobliżu skalpu i jednak jest go zdecydowanie za mało. Na pewno nie na tyle, żeby według zaleceń nałożyć cassię "jak krem na tort" :)

Następnym razem mam zamiar zrobić tak: henna z sokiem z cytryny na 12 godzin, po tym czasie do miseczki duuuużo odżywki, miód, może jakiś wyciąg z aloesu? Czyli właściwie maska nawilżająca z dodatkiem henny ;) bo 2 opakowania henny naraz jakoś mi się nie uśmiecha nakładać, takie tanie to one nie są :)

Z technicznych rzeczy to jeszcze tyle, że przykryłam włosy czepkiem, ręcznika nie zakładałam, gdyż temperatura powietrza przekraczała 30 stopni :) podgrzałam tylko 2 razy całość suszarką i trzymałam na włosach przez 2 godziny. Ostrzegam, że głowa z towarem robi się dość ciężka :) wbrew obawom spłukało się bardzo łatwo, włosy rozczesałam delikatnie palcami polewając je wodą, potem wyschły naturalnie. Nie używałam żadnego szamponu ani odżywki.

Jak wrażenia? Hmmm...  na pewno są bardzo wysuszone, wymagają porządnego nawilżenia. Na pewno bardziej błyszczą, a właściwie mienią się w słońcu na złoto. Na pewno są nieco sztywniejsze i przez to wydaje się, że jest ich więcej. A może jednak pogrubiły się nieco? Ocenię to po umyciu i nałożeniu jakiejś super-nawilżającej maski, żeby trochę zmiękły :) Ogólnie efekt bardzo mi się podoba.

No i jeszcze jedna sprawa - zapach. Słyszałam opinie, że henna/cassia śmierdzi mokrym sianem (niektórzy twierdzą, że jest to siano spod konia ;)) Dla mnie ten zapach to aromat herbaty, względnie jakichś ziół, może yerby? Na początku przebijały się w nim jakieś nutki zgnilizny, ale im dłużej z henną na głowie, tym bardziej byłam oczarowana zapachem. Mój facet też twierdzi, że pachnie herbatą :) Trochę mi było szkoda, że zapach zniknie po wysuszeniu, ale czuć go troszkę, zwłaszcza, że noszę zaplecione włosy - jak je rozpuszczam, unosi się dookoła :)

A teraz aktualizacja :) dla porównania najpierw zdjęcie z czerwca:


A tu moje włosy w lipcu. Są umyte 2 razy w odstępie 2-dniowym szamponem Barwa, żeby zmyć ewentualne silikony i farbowane cassią. Przyrostu nie oceniam, gdyż podcinałam ok 1-2 cm końcówek.

poniedziałek, 2 lipca 2012

Analiza składu kremu ochronnego Pharmaceris S SPF 50+ dla dzieci i niemowląt powyżej 6 miesiąca

 
 
Niedawno kupiłam krem z filtrem dla maluszka. Wiedziałam, że go nie uczula, bo zrobiłam test skórny, ale byłam ciekawa, jakie konkretnie filtry i składniki zawiera. Nie umiem jeszcze zbyt dobrze rozszyfrowywać składów i szukałam gotowej analizy tego produktu, niestety nigdzie jej nie znalazłam. Postanowiłam więc jednak zrobić ją sama :) Oto, co mi wyszło.

Edit:
Krem zawiera tzw. filtry przenikające, które przenikają do krwioobiegu (a więc także do mleka matki oraz płodu) i zachowują się podobnie jak hormony - są więc niewskazane dla małych dzieci, kobiet w ciąży i karmiących. 
Do filtrów przenikających zaliczamy: 
- Etylhexyl Methoxycinnamate (Octylmethoxycinnamate)
- Benzophenone-3
- 4- Methylbenzylidene Camphor
- Octyl Dimethyl PABA


Krem Pharmaceris zawiera pierwszą substancję z powyższej listy, a więc jest niewskazany dla dzieci. 

Więcej informacji o filtrach przenikających na blogu Sroki, jest tam także lista kremów z filtrem, zawierająca produkty pozbawione filtrów przenikających

Koniec edycji.
 

Ethylhexyl methoxycinnamate (Parsol MCX) - chemiczny filtr UV, chroni skórę przed szkodliwym wpływem promieniowania słonecznego w zakresie UVB. W kosmetyku absorbuje promieniowanie UV, dzięki czemu chroni przed pogarszaniem się jego jakości pod wpływem światła.

Butyl methoxydibenzoylmethane (Parsol 1789) - filtr chemiczny UVA, cechuje się niską stabilnością, szczególnie w obecności naturalnych pigmentów (jak np. dwutlenek tytanu, tlenki żelaza czy mika), co oznacza że może być destabilizowany np. przez puder do twarzy

C12-15 Alkyl Benzoate - bardzo rzadki olej mineralny, nie działa natłuszczającego, stosowany w kosmetyce zamiast naturalnych lipidów, ponieważ dobrze rozprowadza się na skórze i "pochłania" lepkość tłustych olejów. Substancja o właściwościach konserwujących, nawilżających i wygładzających. Nadaje skórze miękkość, elastyczność i gładkość. 

Octocrylene (Neo Heliopan 303) - jeden z najczęściej stosowanych filtr UV, działa w zakresie UVB (290-320nm)

Titanium dioxide (Eusolex T2000) - filtr mineralny, chroni przed UVB i krótkopasmowym UVA

Methylene bis-benzotriazolyl tetramethylbutylphenol (Tinosorb M) - filtr chemiczny, który łączy w sobie właściwości filtra i chemicznego i mineralnego, chroni w zakresie UVA/UVB

Butylene Glycol - hydrofilowa substancja, odpowidzialna za prawidłowe nawilżenie skóry i włosów, dzięki czemu kondycjonuje, czyli zmiękcza i wygładza, skórę i włosy. Pełni rolę promotora przenikania, dzięki czemu ułatwia penetrację innych substancji w głąb skóry. Funkcja w kosmetyku: humektant - zapobiega wysychaniu kosmetyku i krystalizacji przy ujściu z butelki. Rozpuszczalnik dla innych substancji zawartych w kosmetykach, np. wyciągów roślinnych dodawanych do toników. Ponadto pełni rolę modyfikatora reologii, czyli wpływa na konsystencję kosmetyków, powodując spadek lepkości preparatów.

Potassium Cetyl Phosphate - środek powierzchniowo-czynny

Cetyl Alcohol - alkohol tłuszczowy, emolient, tworzy warstwę okluzyjną, w kosmetyku emulgator W/O

Ethylhexyl triazone (Uvinul T 150) - filtr chemiczny, zakresy: UVB (290-320nm) i UVA II (320-340 nm)

Dicaprylyl carbonate - emolient, zmiękcza i wygładza naskórek, tworzy warstwę okluzyjną

Hydrogenated dimer dilinoleyll/dimetylocarbonate copolymer - stabilizator emulsji, substancja chroniąca skórę

Alumina (in. tlenek glinu) - reguluje lepkość w końcowym produkcie (zmniejsza lub podwyższa). Używana jako dodatek do przezroczystych składników kosmetycznych w celu zmętnienia, aby utrudnić przenikanie światła. Jest także podstawą pudru. Ma działanie oczyszczające, ścierające. Działa antybakteryjnie, łagodząco, wysuszająco i przyspiesza gojenie. Stosowany w preparatach przeciwko rumieniowi pieluszkowemu, przeciwtrądzikowych.

Caprylyl glicol  - emolient, substancja renatłuszczająca - odbudowująca barierę lipidową, usuniętą podczas mycia

Acrylates/C10-30 alkyl acrylate crosspolymer - stosowany m.in. w preparatach do pielęgnacji włosów jako substancja kondycjonująca - wygładza i zmiękcza, a także w preparatach do stylizacji - utrwala fryzurę i kondycjonuje włosy. Substancja filmotwórcza.. Nadaje połysk włosom. Stosowana również w kosmetykach białych (kremach, balsamach). W kosmetykach jest stabilizatorem emulsji

Lonicera Caprifolium (Honeysuckle) Flower extract - wyciąg kwiatowy z wiciokrzewu przewiercienia (kapryfolium) - działanie bakteriostatycznym i przeciwgrzybiczym

Xanthan gum - wielocukier, substancja żelująca

Passiflora Incarnata (Passionflower) seed oil - olej z nasion męczennicy cielistej (olej z passiflory, olej z marakuji) emolient, warunkuje prawidłową budowę i dobre własności barierowe naskórka, normalizuje procesy keratynizacji, zmniejsza przebarwienia, łagodzi stany zapalne

Tromethamine - substancja buforująca (regulator pH)

Lonicera Japonica (Honeysuckle) Flower extract - wyciąg z kwiatu wiciokrzewu japońskiego - działanie bakteriostatycznym i przeciwgrzybiczym
  
Caprylic/capric triglyceride - emolient, tworzy warstwę okluzyjną. W kosmetyku ułatwia poślizg przy aplikacji - poprawia właściwości użytkowe.

Simethicone  - silikon, substancja zmiękczająca, odżywiająca włosy i skórę, substancja przeciwpieniąca, stabilizator dwutlenku tytanu

Laminaria Ochroleuca extract - wyciąg z alg, działanie przeciwzapalne, łagodzące, chroni przed szkodliwym działaniem promieniowania UV, wzmacnia barierę lipidową i regeneruje uszkodzony naskórek, hamuje procesy starzenia

Glicerin - hydrofilowa substancja nawilżająca. Ma zdolność przenikania przez warstwę rogową naskórka, dzięki czemu pełni rolę promotora przenikania - ułatwia w ten sposób transport innych substancji w głąb skóry.W kosmetyku zapobiega krystalizacji (wysychaniu) masy kosmetycznej przy ujściu butelki, tuby itp. Wspomaga działanie konserwujące poprzez obniżenie aktywności wody, która jest doskonałą pożywką dla drobnoustrojów.

Sorbitol - substancja hydrofilowa, nawilżająca. Wiąże wodę na powierzchni naskórka, dzięki czemu odpowiednio nawilża. Zmiękcza i wygładza skórę i włosy. Sorbitol posiada słodki smak, dlatego stosowany jest w produktach do higieny jamy ustnej w celu polepszenia smaku
Zapobiega wysychaniu kosmetyku. W przypadku kosmetyków ciekłych zapoboega krystalizacji przy ujściu z butelki. Wpływa na właściwości aplikacyjne kosmetyku - zwiększa kleistość preparatów. Ponadto pełni rolę rozpuszczalnika dla innych substancji hydrofilowych zawartych w kosmetyku

Lecithin - wpływa na poprawę stopnia nawilżenia skóry. W kosmetyku jest emulgatorem W/O, oraz stabilizator emulsji.

Collagen - funkcja nawilżająca. Proteiny kolagenu mają zdolność wiązania wody, zmiękcza i wygładza skórę

Sodium chondroitin sulfate - sól siarczanu chondroityny, jednego z glikozoaminoglikanów występujących w skórze właściwej, substancja nawilżająca powierzchniowo, substancja antystatyczna

Folic acid - kwas foliowy, wpływa na skuteczność naprawy DNA, dlatego poprawia szybkość regeneracji naskórka. Zmniejsza rumień i chroni przed niekorzystnymi skutkami działania słońca

Disodium EDTA - sekwestrant - związek kompleksujący jony metali. Zwiększa trwałość kosmetyku, zapobiega zmianom barwy oraz konsystencji produktu gotowego. Wspomaga działanie konserwantów poprzez destabilizację ścian komórek bakteryjnych, w których obecne są jony wapnia. Znajduje zastosowanie również jako środek zmiękczający wodę i dzięki temu pozwala na otrzymywanie klarownych roztworów.

Glyceryl Caprylate - emolient tworzy warstwę okluzyjną (film), wygładza powierzchnię naskórka i włosów. Nadaje połysk. Substancja zwilżająca - ułatwia usuwanie zanieczyszczeń. W preparatach myjących stosowany jako substancja renatłuszczająca.
W kosmetyku jest emulgatorem W/O, oraz pełni rolę modyfikatora reologii, czyli poprawia konsystencję preparatów, zawierających anionowe substancje powierzchniowo czynne, dzięki tworzeniu tzw. mieszanych miceli.

Phenoxyethanol - konserwant

Phenethyl alcohol - substancja dezodorująca

Na niebiesko zaznaczyłam filtry, na zielono - ekstrakty i substancje pochodzenia naturalnego. Jak widać nie jest tak źle. Nie ma barwników i substancji zapachowych, a także PEG-ów i parabenów.
Brakuje mi tu natomiast drugiego filtra mineralnego - tlenku cynku. Razem z dwutlenkiem tytanu dawałyby dużą ochronę fizyczną (ekran).
Krem jest też dobry dla mnie, jednak z racji występowania Parsolu 1789, nie mogłabym zmatowić twarzy pudrem zawierającym mikę, czy tlenki żelaza. Jednak w tej sytuacji można poratować się skrobią ziemniaczaną lub kukurydzianą (wizażowe patenty ;))

I jeszcze mała prośba: jak pisałam, nie jestem zbyt dobra w analizie składników chemicznych (cały dzień szukałam tych objaśnień :)). Jeśli ktoś widzi w tym składzie coś, co mogłoby być w jakiś sposób szkodliwe dla dziecka, proszę o komentarz. Inne uwagi też mile widziane :)

A tutaj strony, z których głównie korzystałam:
http://eur-lex.europa.eu/LexUriServ/site/pl/oj/2006/l_097/l_09720060405pl00010528.pdf
http://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=255608
http://cozakrem.pl/
http://www.pinezka.pl/moda-i-uroda-arch/2137-filtrujemy-filtry
www.kosmopedia.org/

Biorę udział w rozdaniu :)


Zapraszam na rozdanie u Siulki! :)
http://siulka.blogspot.com/2012/06/rozdanie-siulka-rozdaje.html


... istne szaleństwo :)

środa, 27 czerwca 2012

Odżywianie i nawilżanie włosów

Sposoby odżywiania i nawilżania włosów można ogólnie pogrupować tak:

1. przed myciem
- olej na całą noc lub min. 30 minut przed umyciem włosów
- maska na min. 30 minut przed umyciem włosów

2. w trakcie mycia
- mycie odżywką
- mycie metodą OMO

3. po umyciu
- płukanka zakwaszająca i/lub nawilżająca
- maska na ok 30 minut pod czepek i ręcznik
- odżywka do spłukiwania (d/s) - ułatwia rozczesanie włosów
- odżywka bez spłukiwania (b/s) obowiązkowa przy włosach falowanych i kręconych, proste może obciążyć
- mgiełka/odżywka w spray'u na wilgotne lub suche włosy
- kropla oleju wtarta we włosy na długości lub na same końcówki


Produkty używane do pielęgnacji powinny zawierać w swoim składzie substancje aktywne, których aktualnie potrzebują nasze włosy. A czego mogą potrzebować włosy? Nawilżenia - czyli humektantów, emolientów - substancji filmotwórczych, natłuszczających oraz protein.

Humektanty i emolienty
Włosy wymagają nawilżenia, jeśli kosmyki są przesuszone, wydaja się szorstkie i matowe (ale taki wygląd może też świadczyć o nadmiarze protein!). Stosujemy wtedy produkty z aloesem, miodem, gliceryną, pantenolem, kwasem mlekowym, a także żel lniany. Wilgoć wiążą także proteiny - o tym niżej. Równocześnie z humektatnami obowiązkowo należy stosować emolienty, które zatrzymają dopiero co dostarczoną wilgoć we wnętrzu włosa i nie pozwolą jej odparować. Emolienty to głównie oleje i masła roślinne, alkohole tłuszczowe, parafina, silikony.
 
Proteiny
Kiedy zauważymy, że włosy zaczynają się robić zbyt miękkie, cienkie i "gumowe" to pewnie przesadziłyśmy z nawilżaniem i trzeba włosom dostarczyć trochę więcej protein. Dla włosów dobre są: proteiny jedwabiu, keratyny, elastyna, proteiny mleczne, pszenicy, owsa, a także jajko :) Jednak uwaga! Z proteinami bardzo łatwo przesadzić. Chłoną wodę jak gąbka, a jeśli nie dostarczymy im wilgoci z zewnątrz, to wypiją ją sobie z włosa. Za dużo protein, a za mało nawilżania i mamy sianko stulecia.

Jeśli zaczynamy dopiero swoja pielęgnację, włosy prawdopodobnie potrzebują i nawilżenia i protein. Potem trzeba je obserwować i najlepiej spisywać, co było stosowane w pielęgnacji. Jeśli ostatnio postawiłyśmy na proteiny w maskach i mgiełkach, a włosy nagle zaczynają wydawać się suche i szorstkie, to pewnie dostały już za dużo "dobra" i trzeba takie produkty na jakiś czas odstawić, a postawić na porządne nawilżanie. Jeśli wołają już o więcej protein, stosujemy odpowiednie maski lub wzbogacamy je półproduktami, pilnując jednocześnie odpowiedniego nawilżenia.

 

Odżywianie włosów bardzo zniszczonych

Jeśli nasze włosy są bardzo zniszczone i wymagają intensywnej regeneracji, przykładowy plan odżywiania "na bogato" może wyglądać tak:
- olej na całą noc lub chociaż 30 min przed myciem
- mycie metodą OMO
- maska z proteinami
- płukanka nawilżająca
- odżywka bez spłukiwania
- nawilżająca mgiełka

Włosy zniszczone traktujemy w ten sposób przynajmniej raz w tygodniu. Kiedy włosy mają się nieźle,  nie ma potrzeby stosowania tego wszystkiego, żeby nadmiernie nie obciążyć pasm. Olejowanie można stosować przed każdym myciem, ale bogate maski lepiej stosować rzadziej, częściej nawilżać, rzadziej stosować proteiny. I cieszyć się z dobrego stanu czupryny :)

Tak przedstawiają się bardzo ogólne metody odżywiania włosów - następny wpis będzie dotyczył odżywiania włosów kręconych i falowanych :)

niedziela, 24 czerwca 2012

"Oddaj kosmetyk, uratuj życie" - blogowa zbiórka dla zwierzaków

Akcja, która wykluwała się od kilku tygodni, wreszcie nabrała realnych kształtów: nieoceniona Siempre we współpracy z fundacją Agapeanimali organizują zbiórkę kosmetyków i innych dóbr, by dochód z ich sprzedaży przeznaczyć na pomoc podopiecznym fundacji.
Jak to wygląda dokładnie?
  1. Zbieramy kosmetyki, które zalegają nam na półkach - nowe lub używane, koniecznie w dobrym stanie i nieprzeterminowane! Chodzi o to, żeby były atrakcyjne dla kogoś, żeby ktoś chciał je wylicytować
  2. Oprócz (lub zamiast) kosmetyków mogą być: biżuteria, rękodzieło, dodatki - to, czego nie potrzebujemy, a co jest ładne, niezniszczone i nadaje się do sprzedaży
  3. Dodatkowo (lub zamiast, oczywiście :)) można dołożyć rzeczy bezpośrednio dla zwierząt: koce, karmę, leki - tutaj więcej informacji: http://www.agapeanimali.org/index.php?page=19&lang=pl
  4. Opisujemy produkty, pakujemy to w paczkę i wysyłamy wolontariuszom do 6. lipca
  5. Od 1. sierpnia bierzemy udział w aukcjach na allegro i licytujemy jak najwyżej to nam się podoba - pieniążki są przecież dla kociaków :)
  6. Poznanianki i Poznaniacy mogą kupić część przedmiotów na stoisku fundacji w galerii Pestka w dniach 7-8 lipca
Adres do wysyłki paczek i więcej szczegółów u Siempre: TU i TU

A to niektórzy podopieczni fundacji Agapeanimali:






Ja już kompletuję paczkę, a Wy?

czwartek, 21 czerwca 2012

Ałun - naturalny dezodorant. Recenzja

Około miesiąc temu kupiłam dezodorant Crystal. Jest to jeden z wielu dostępnych na rynku ałunów - minerału o nazwie chemicznej: uwodniony siarczan glinowo-potasowy.



 Kawałek takiej skały oszlifowany na kształt walca i zamknięty w plastikowym opakowaniu możemy znaleźć w drogeriach na półce z dezodorantami. Jednak uwaga! Nie jest to - jak niektórzy myknie sądzą - antyperspirant. Ałun nie hamuje wydzielania potu, a jedynie zapobiega powstawaniu przykrego zapachu. Jak to robi? Tworzy na skórze kwaśne środowisko, w którym bakterie nie rozwijają się, a jak wiadomo to właśnie one są odpowiedzialne za charakterystyczny zapach potu.

Za Wikipedią:  
"Ludzki pot w większości przypadków nie ma zapachu dopóki nie zostanie sfermentowany przez bakterie, rozwijające się w ciepłych i wilgotnych warunkach. Pacha jest jednym z najcieplejszych miejsc na powierzchni ciała człowieka, a gruczoły potowe wydzielają płyn (pot), którego zadaniem jest regulacja temperatury (ochrona przed przegrzaniem). Gdy skórę tej okolicy umyje się mydłem o odczynie zasadowym, skóra traci swoje niskie pH, które stanowi ochronę przed kolonizacją bakteryjną[1]. W takim środowisku dobrze rozwija się wiele bakterii[2], co powoduje szybką kolonizację skóry tej okolicy[2]. Bakterie te żywią się potem oraz martwym naskórkiem i komórkami włosów, wydalając kwas trans-3-metylo-2-heksenowy, który jest główną przyczyną przykrego zapachu[3]. Proces ten jest silniejszy po usunięciu owłosienia, gdyż włosy znajdujące się w dole pachowym powodują, że pot nie zostaje na skórze, a ta jest wystarczająco sucha aby zapobiec kolonizacji bakteryjnej. Ponadto włosy są mniej podatne na wzrost bakterii[4]."
http://pl.wikipedia.org/wiki/Antyperspirant

Właściwości antybakteryjne nie są jego jedyną cechą jako dezodorantu :) jak to bywa z kamieniami, jest on bezzapachowy, więc nie kłóci się z zapachem perfum czy balsamu do ciała. Nie wywołuje alergii, bo składa się wyłącznie z jednej hipoalergicznej substancji chemicznej. Niby to oczywiste ale napiszę, że nie zawiera też konserwantów, barwników, alkoholu, parabenów, a także tego czego boimy się w dezodorantach: soli aluminium. Nie podrażnia i nie wysusza delikatnej skóry pod pachami. Można go stosować także do dłoni i stóp.

 



Do czego jeszcze można wykorzystać ałun?
Kwaśny odczyn ałunu oprócz właściwości antybakteryjnych ma też działanie ściągające - to oznacza że świetnie nadaje się do gojenia drobnych skaleczeń. Można więc stosować go bezpośrednio na skaleczoną przy goleniu skórę, a ałun zatamuje krwawienie i zagoi podrażnienia! Można też użyć go na miejsce po ukąszeniu owadów, a złagodzi swędzenie czy ból. Wieść niesie, że pomoże wysuszyć opryszczkę czy trądzik, a także usunąć z dłoni nieprzyjemne zapachy ryb, czosnku czy cebuli.

Jak używać?
Ałun należy stosować na umytą skórę. Możliwe są 2 sposoby: albo suchym ałunem potrzeć mokrą skórę, albo zmoczyć kamień pod kranem i potrzeć skórę. Potraktowaną minerałem skórę należy zostawić do wyschnięcia (nie wycierać). Sam ałun też trzeba wysuszyć. Nie wolno zamknąć wilgotnego kamienia, bo popęka.

Moja opinia:
Ałunu używałam razem z moim TŻ i opinie są jednoznaczne: działa! :) używaliśmy obydwu sposobów: tzn. mokry ałun na suchą skórę, albo suchy na mokrą. Nieprzyjemnego zapachu potu nie stwierdzono, poza jednym wyjątkiem: gruntowne przemeblowanie pokoju + sprzątanie po nim, kiedy to TŻ stwierdził, że jednak prysznic jest nieodzowny ;) używaliśmy go także na ukąszenia owadów i rzeczywiście - przestawało swędzieć. Jest też świetny na stopy. Ze swojej strony dorzucę, że roztwór ałunu na podrażnionej goleniem skórze nieco szczypie - lekko, ale jednak. Podejrzewam, że jest to spowodowane jego kwaśnym odczynem.

Czy kupię ponownie?
Tak, ale... za ładnych kilka lat :) Ałun zużywa się niezwykle wolno, różne źródła podają, że taki kawałek o wadze 125 g starczy na ok. 4-8 lat! Na zdjęciach widać, ile zużyliśmy we dwójkę w miesiąc - tak naprawdę jego powierzchnia wygładziła się i nieco zaokrągliła... i tyle :) Ałun jest pęknięty, bo nie zakręciłam zakrętki, za którą następnego dnia złapał TŻ... dobrze, że nie rozbiła się umywalka ;)

Pierwsze zdjęcie to nowy ałun, drugie - po miesiącu codziennego używania.



Dostępność:
Ałun pod różnymi nazwami handlowymi można znaleźć w drogeriach i aptekach. Ja swój kupiłam w Rossmannie za ok. 20 zł.
Zauważyłam też ostatnio wodne roztwory ałunu w spray'u i w kulce - bezzapachowy i w 2 liniach zapachowych (o ile się nie mylę były to rumianek i granat). Produkt w spray'u ma w składzie wodę i ałun, co do kulki nie jestem pewna, ale chyba coś jeszcze tam było.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...