sobota, 18 sierpnia 2012

Przyjemne cyferki :)

Otwieram dziś rano bloga i co widzę...?




Wiem, że niektórym taka liczba może się wydawać mała, ale ja nie spodziewałam się, że ktoś będzie chciał mnie obserwować i czytać... założyłam tego bloga po to, żeby móc sobie zapisywać ważne informacje, które mogłyby mi się przydać w pielęgnacji, no i efekty tego co robię.
Bardzo się cieszę, że to co robię, jeszcze komuś się może przydać oprócz mnie.

Dziękuję Wam!

czwartek, 16 sierpnia 2012

Petycja w sprawie wycofania produktów Alterry

Właśnie przeczytałam posta u Czarnej Orchidei o wycofaniu niektórych produktów Alterry z drogerii Rossmann. Mają to być:
  • olejki do masażu: "Pomarańcza i brzoza", "Granat i avocado", "Migdały i Papaja" oraz "Oliwa i Limetka"
  • odżywka nadająca połysk "Morela i pszenica"
  • balsam do ciała "Pomarańcza i wanilia"


Nie używałam odżywki ani balsamu, ale brak olejków złamie mi serce :) i tak, odkąd zaczęłam dbać o włosy, nie trafiłam już na pomarańczę z brzozą, ani na granatu z awokado. Limetka z oliwą nie zachwyciły mnie składem, więc wzięłam tylko migdały, która w następnym tygodniu też zniknęły z półek moich rossmannów o_O.
Nawet gdzieś wyczytałam, że ktoś dzwonił tam i dowiedział się, że mają je wycofać, ale zostałam zakrzyczana, że to nieprawda. No i okazuje się, że prawda :(

Dlatego petycję podpisałam i Was też namawiam. I tak jesteśmy pokrzywdzone brakiem produktów Alverde w Polsce, to jeszcze Alterrę chcą nam ograniczyć :) Podpisujcie, niech będzie widać, że dobre składowo i jakościowo produkty są potrzebne!

Edit: oczywiście w ferworze walki nie podałam linku do petycji ;) znajduje się ona TUTAJ
Pamietajcie, żeby podpis potwierdzić linkiem, który dostaniecie na maila, inaczej taki podpis nie będzie ważny! 

środa, 15 sierpnia 2012

Zakupowy

Nowe rzeczy w moim domu. Nie wszystkie kupione naraz i w ostatnim czasie, ale wszystkie zasługują, by znaleźć się w zakupowym poście :)


1. Amla w pudrze - kupiona na allegro razem z cassią, a więc jeszcze w lipcu. Na razie nieużyta, czeka sobie na lepsze czasy. I pewnie jeszcze chwilę poczeka, żeby nie przesadzić z proteinami po żelatynie

2. Ampułki Radical - były na promocji w Tesco - już nie pamiętam, za 20 zł? Czekają sobie, aż skończę kurację Jantarem

3. Olejek łopianowy - kupiony na stoisku zielarskim w hipermarkecie. Też czeka... i nie wiem czy się doczeka, bo moja skóra głowy jakoś nie lubi olejowania. Najwyżej pójdzie na włosy, drogi nie był.

4. Nożyczki fryzjerskie - ze sklepu fryzjerskiego. Nie jakieś tam z najwyższej półki, ale dobre ostre nożyczki przeznaczone tylko do włosów. Pogromcy rozdwojonych końcówek :)

5. Pomadka ochronna Alterry - wiadomo, Rossmann. Lubię ją, bo ma neutralny smak i same naturalne składniki. Zero parafiny czy wazeliny, której nie lubię na ustach.

6. Kapsułki pielęgnujące anti-age z wyciągiem z orchidei - jakoś tak same wpadły do koszyka :) Z tego co pamiętam kosztowały poniżej 10 zł i też ładny składzik.

Ponieważ składy produktów Alterry niezmiennie mnie zachwycają, to wklejam INCI pomadki...






i kapsułek:




Myślę, że z powodzeniem mogą zastąpić serum co jakiś czas.  

Skuszona super opiniami kupiłam też sztyft ochronny Carmexa, niestety nie dopatrzyłam, że ma w składzie mentol, którego strasznie nie lubię. Znoszę jedynie w pastach do zębów i gumach do żucia :) Trudno, jakoś go zużyję, ale do zdjęć, z racji mojej niechęci, się nie załapał. Zdecydowanie wolę Alterrę.

I tyle :) jak na zakupy z ostatnich 3 miesięcy to chyba nieźle? Strasznie się hamuję, żeby nie kupować nowych kosmetyków do włosów, póki nie zużyję tego, co mam. Kilku pokusom uległam, ale i tak jestem z siebie dumna :)

wtorek, 14 sierpnia 2012

Krótko - włosy w 2. i 3. dniu po żelatynie

Na wstępie zaznaczę, że...
... przed epoką włosomaniactwa moje włosy zawsze wyglądały lepiej w dzień po umyciu włosów, niż w dniu ich umycia. Wydaje mi się, że wpływ na to miało wzajemne ocieranie się włosów o siebie i np. o poduszkę, czapkę itd. Wiem, że to irracjonalne, bo wszędzie włosomaniaczki krzyczą, że włosy ocierające się o cokolwiek, niszczą się i podnoszą im się łuski. U mnie niezależnie od tego, kiedy umyłam włosy: rano czy wieczorem - wysuszone i wyprostowane były przynajmniej trochę napuszone, za to na drugi dzień o niebo gładsze i bardziej lśniące.

Rozpoczęcie świadomej pielęgnacji nie zmieniło tej właściwości moich włosów, zawsze na drugi dzień są gładsze i bardziej błyszczą. Cierpią jedynie fale - najbardziej zaznaczone są zaraz po wysuszeniu, potem lekko się rozprostowują, a po nocy pozostają odgniecenia po warkoczu i moje własne falki trzeba reanimować :)
Dlatego byłam bardzo ciekawa jak będą wyglądały na drugi dzień - bardziej mnie to interesowało, niż dzień pierwszy :)

Włosy na 2. i 3. dzień po masce z żelatyną...
  • nadal optycznie udają, że jest ich więcej :)
  • są gładziuteńkie! w dotyku istny jedwab
  • są mięciutkie
  • błyszczą trochę bardziej niż przed maską
  • na 3. dzień są nadal świeże i chyba nawet jutro nie będę musiała ich myć :)
Przez fale pierwszego dnia nie mogłam przeczesać ich palcami, a pogładzone ręką nie wydawały się tak gładkie. Dziś bezczelnie rozczesałam je grzebieniem (pierwszy raz od 3 miesięcy ;)) i głaszczę, głaszczę, głaszczę!!! :) i zsuwa mi się z nich gumka :]

Nie wrzucam zdjęcia, bo nie błyszczą bardziej, niż pierwszego dnia, a całej tej miękkości i jedwabistości i tak nie będzie widać. Pewnie wyglądałyby jak na zdjęciu z poprzedniego posta, gdyby nie fale po-warkoczowe.

Ta miękkość sprawia, że przestałam zastanawiać się, czy jeszcze raz zrobię tę maskę. Zrobię ją NA PEWNO, tylko w międzyczasie ponawilżam jeszcze troszkę kudełki.

Miało być krótko i znów się rozpisałam... -_-'

niedziela, 12 sierpnia 2012

Żelatyna u mnie

Spróbowałam, choć miałam obawy przed przeproteinowaniem. Moje włosy po cassii miały zdecydowanego focha na proteiny, przez ten miesiąc nie serwowałam więc im ich w nadmiarze, dlatego teraz nie zareagowały jakoś negatywnie.

Taka dygresja: ogromnie irytuje mnie słowo "laminowanie". Dla mnie jest to po prostu maska do włosów z dodatkiem żelatyny. Tak jakbym wzbogacała maskę żółtkiem, jogurtem czy miodem. I to nie dlatego nie lubię tego słowa, że już tyle razy w ciągu kilku dni je widziałam, już za pierwszym razem zgrzytnęły mi zęby ;) Dlatego ja robię MASKĘ Z DODATKIEM ŻELATYNY i koniec :) Ewentualnie kurację żelatynową, jak u Czarownicującej.

Moją maskę zrobiłam tak: łyżka żelatyny rozpuszczona w odrobinie wody (3-4 łyżki, ok 1/4 szklanki), do tego kilka kropli soku z cytryny, kilka kropli oleju z pestek winogron (był pod ręką :)), potem w łazience łycha maski Bingo z algami i po namyśle 2 krople aloesu zatężonego.
Włosy umyłam szamponem Barwy, żeby zmyć silikony, którymi zabezpieczałam ostatnio włosy, na wilgotne nałożyłam otrzymaną paćkę i trzymałam pod czepkiem i ręcznikiem ok. godziny (synek ma własne zdanie na temat pójścia mamy do łazienki i postanowił być głodny :))
Spłukałam chłodną wodą, nałożyłam jeszcze odżywkę b/s i wysuszyłam naturalnie... i...


No i wydaje mi się, że mogę służyć za przykład, jak taka kuracja działa na włosy suche :) tak jak pisałam w podsumowaniu lipca - moje włosy się zawzięły, wołają "pić!" i dopóki ich nie nawilżę porządnie, to żadne proteiny ich nie ruszą w ich uporze :)
  • są milsze w dotyku, miększe i  puszyste
  • wydaje się, że jest ich więcej - zwłaszcza zaraz po wysuszeniu
  • nie puszą się
  • błysku jakiegoś mocnego nie stwierdzono
  • ani gładkości
  • nie ucierpiał także skręt - ale też nie zyskał :)
Ciekawość została zaspokojona, podejrzenia się potwierdziły, wracamy do codzienności i czerpiemy dla włosa wilgoć, skąd tylko się da :)

Edit: Drugiego i trzeciego dnia włosy są o niebo gładsze i jedwabiste w dotyku. O efektach w kolejnej notce: http://senpalomity.blogspot.com/2012/08/krotko-wosy-w-2-i-3-dniu-po-zelatynie.html
Na pewno nie jest to moja ostatnia kuracja żelatyną! :)

piątek, 10 sierpnia 2012

Maska Stapiz Sleek Line - recenzja

Opakowanie maski dobija dna, więc czas najwyższy na recenzję! A oto bohaterka:

Maska regenerująca z jedwabiem i wyciągiem z pestek słonecznika Stapiz Sleek Line

Nie będę przepisywać zapewnień producenta, bo jak wiadomo, są oni w stanie napisać tam wszystko, nawet że dany kosmetyk robi kawę rano :)
Wklejam natomiast skład, z którego wszystko się dowiemy.

Skład
Aqua - woda, 
Cetearyl Alcohol - alkohol tłuszczowy, emolient, zapobiega parowaniu wody z włosa 
Cetrimmonium Chloride - antystatyk, ułatwia rozczesywanie, wygładza, substancja myjąca
Isopropyl Myristate - substancja zmiękczająca, wiążąca wodę, ułatwia przenikanie składników
Halianthus Annuus - słonecznik zwyczajny
Cyclopentasiloxane - silikon lotny, odparowujący z włosa lub zmywalny odżywką
Dimethiconol - silikon, zmywalny łagodnym szamponem
Hydrolyzed Silk - jedwab hydrolizowany
Butylene Glycol - zmiękcza, wygładza, promotor przenikania składników
Malic Acid - substancja buforująca
Prunus Amygdalus Dulcis Seed Extract - ekstrakt z nasion migdałowca słodkiego
Actinidia Chinensis Fruit Juice - sok z owoców kiwi
Citrus Aurantium Dulcis Fruit Juice - sok z owców pomarańczy słodkiej
Citrus Paradisi Fruit Juice - sok z owoców grejpfruta
Pyrus Malus Fruit Juice - sok z owoców jabłka 
PEG-40 Hydrogenated Castor Oil- emulgator o/w
Parfum, Alpha-Isomethyl Ionone, Eugenol, Hexyl Cinnamal, Linalool - substancje zapachowe
Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Propylaraben - konserwanty

Na zielono substancje pochodzenia naturalnego, na żółto dwa lekkie silikony. Dużo substancji tłuszczowych i silikony mówią nam, że maska dobrze nawilży i zatrzyma wilgoć we wnętrzu włosa. Może także obciążyć pasma.
Na 5. miejscu słonecznik... tylko co z tego słonecznika? (Tu dłuższa dygresja :)) 
Jeśli olej to ok, kolejna substancja substancja natłuszczająca i pełna witamin, pożądana dla włosów. Natomiast o ekstrakcie nie potrafię za dużo powiedzieć, jeśli jest to wyciąg olejowy (chyba najprostszy do otrzymania) to będzie miał właściwości takie jak olej, jeśli wyciąg wodny - to wit. B6 i cynk, które mogą zapobiegać nadmiernemu przetłuszczaniu, a także inne minerały jak żelazo, wapń i potas. Myślę jednak, że chodzi o olej słonecznikowy - szkoda jednak, że producent tego nie zaznaczył. Doszukałam się też 2 innych błędów w składzie, ale już nie będę się zagłębiać ;)
Proteiny jedwabne już nieco dalej w składzie, ale przeproteinowane włosy mogą zaprotestować :)
Kwasy owocowe zawarte w sokach z cytrusów i jabłka obniżają pH maski (nie wiem, na ile, bo nie posiadam pasków - czy ktoś mierzył pH tej maski?). Wyciągi z cytrusów zamykają łuskę włosa, ograniczając parowanie wody, wypłukiwanie ewentualnych barwników farby, włosy będą bardziej błyszczeć. Wyciągi te mogą też rozjaśnić włosy, wprawdzie nie jest ich jakoś dużo, ale gdzieś wyczytałam opinię, że maska dodała jaśniejszych refleksów niefarbowanym włosom.
Wyciąg z migdałów nawilża i odżywia włosy.

Opakowanie
Plastikowy słoik o pojemności 250 ml i 500 ml (ja mam ten mniejszy). Dla mnie to plus, bo lubię maski w słojach, ale niektórzy mogą nie lubić gmerania palcami w kosmetykach :) Pod nakrętką dodatkowa 
nakładka, zapobiegająca wylaniu produktu - fajny pomysł na podróż. Oczywiście można ją wyrzucić, żeby sobie nie utrudniać życia, np. pod prysznicem :)


Konsystencja 
Gęsta, śliska, nie trzeba jej dużo, żeby pokryć całe włosy.


Zapach
I to jest clou całej tej imprezy :) nie ukrywam, że maskę kupiłam głównie ze względu na jej zapach. Naczytałam się ochów i achów na temat tego przepięknego aromatu gumy balonowej i nie mogłam się oprzeć :). Zapach jest intensywny, po otwarciu słoika pachnie cała łazienka, po nałożeniu na włosy - całe mieszkanie :) W opakowaniu sprawia wrażenie dość chemicznego, jednak na włosach zmienia się w autentyczny zapach gumy do żucia, tudzież innych cukierkowych słodkości. 
Na włosach utrzymuje się długo, właściwie do następnego mycia - choć to oczywiście zależy od tego, jak często myjemy włosy ;) myślę, że znaczenie ma tu też porowatość włosów, jeśli jest wysoka, maska wniknie głęboko i zapach utrzyma się dłużej. Zauważyłam też, że im dłużej trzymam maskę, tym dłużej utrzyma się po wysuszeniu. Kiedy trzymałam kilka minut pod prysznicem, zapach na drugi dzień był już dużo lżejszy... Natomiast raz przesadziłam i trzymałam ją chyba ze 2 godziny (nie miałam kiedy zmyć :)) i zapach przez kolejne dni był tak samo intensywny jak pierwszego, aż musiałam zaplatać włosy, żeby nie bolała mnie głowa. Ale było to bardzo przyjemne :) 
Rozpisałam się, ale tak naprawdę zapach odgrywa tu główną rolę.

Wydajność
Dość dobra, ze względu na śliską oraz gęsta konsystencję. Słoik 250 ml wystarczył mi na ok 10 aplikacji i jeszcze trochę tam zostało.

Cena i dostępność
Na allegro poniżej 10 zł, w sklepach z artykułami fryzjerskimi 15-20 zł. W drogeriach nie widziałam, więc dostępność słaba.

Działanie
Na moich włosach maska sprawdza się dobrze. Włosy są nawilżone i odżywione na poziomie optymalnym* średnim, bez jakiegoś szału,  to samo z połyskiem czy miękkością. Może to tylko właściwość moich włosów, ale po wysuszeniu naprawdę efekt jest średni, taki... normalny :) na pewno jest lepiej, niż gdybym tylko umyła włosy i nic więcej. Ale miałam już lepsze maski :) Co do efektu rozjaśnienia się nie wypowiem, gdyż rudy znany jest jako najmniej trwały barwnik. Wypłukuje się, płowieje i rozjaśnia od byle czego, więc nie wiem, w jakim stopniu maska się do tego przyczyniła. 
Jedno wiem na pewno - u mnie maska nieco rozprostowuje skręt, fale robią się łagodniejsze i znikają kręciołki. Ponadto włosy są jakby lżejsze i bardziej puszyste, w dobrym znaczeniu.
Krzywdy mi w każdym razie nie robi, a ja nie ze względu na działanie ją kupiłam, a z powodu zapachu - a tu jestem w pełni usatysfakcjonowana :)

Miałyście tę maskę? Jak się sprawdzała?

edit: po licznych komentarzach szanownych Anonimów sprostowuję: optimus to po łacinie najlepszy. Ja jestem biologiem i mam w głowie takie wykresiki, gdzie optimum było między minimum a maksimum.
Oświadczam więc, że maska nawilża średnio, ani beznadziejnie ani jakoś super :)

środa, 8 sierpnia 2012

Farbowanie: intensywna miedź L'Oreala

Przyszła pora na realizację jednego z sierpniowych planów - odświeżenie rudości :) Od ostatniego farbowania minęło 7 tygodni, więc czas już był najwyższy ku temu. Nie było tak źle, bo włosy nie rosną mi zbyt szybko, więc odrost nie był duży - jedynie kolor spłowiał od letniego słońca :)

Farba
Znów wybrałam farbę L'Oreala Feria Preference w kolorze Mango (czyli 74 - intensywna miedź). Stosuję ją już długo i wiem, jakiego efektu się po niej spodziewać. Ostatnio seria Feria Preference zmieniła design opakowań, pudełko wygląda teraz tak:

Zmieniły się też opakowania kremu utleniającego i odżywki. Nie będę się zagłębiać w opisywanie - wyglądają po prostu bardziej elegancko i "profesjonalnie" :) Zaskoczyły mnie także czarne rękawiczki, wyglądają z lekka perwersyjnie :D

Kolor
Włosy farbował mi mój facet (w innych rękawiczkach, te były za małe ;)) i muszę powiedzieć, że spisał się na medal - wszystkie włosy równiutko, jednolicie zafarbowane. Kolor wyszedł znów wpadający w czerwień, ale ostatnio dość szybko utlenił się do płomiennego rudego, więc nie ma problemu. Swoja drogą nie wiem, czemu tak jest... Kiedy pierwszy raz farbowałam tym produktem, kolor wychodził bardziej pomarańczowy, to już raczej drugi odcień rudości z tej serii, czyli Pure Paprika wychodził czerwono, Mango było jaśniejsze. Nie wiem, czy zmienili coś w składzie, raczej mam podejrzenia, że teraz moje włosy są o wiele zdrowsze niż rok temu, dlatego kolor wychodzi intensywniej i ciemniej.

A oto efekty
Wyjątkowo zdjęcia dość wiernie oddają kolor :) Chciałam mieć też takie w słońcu, ale już mi uciekło z balkonu, dlatego prezentuję jedyne w swoim rodzaju zdjęcia fifty-fifty :D





Ogólnie jestem bardzo zadowolona. Mam nadzieję, że kolor nie spłowieje zbyt szybko, jeśli będę chować się przed słońcem :) Teraz pora na kolejny sierpniowy plan - mega-nawilżanie!

niedziela, 5 sierpnia 2012

Podsumowanie lipca

Przepraszam za długą nieobecność, ale zniechęcenie w stosunku do włosów nie ułatwiało pracy nad blogiem... Nie oznacza to, że zaprzestałam ich pielęgnacji - co to to nie :) za dużo pracy włożyłam w doprowadzenie ich do tego stanu - jestem naprawdę zadowolona z ich kondycji, nawilżenia, miękkości. Tylko to wypadanie tak mnie irytuje. Co mi po zdrowych włosach w ilości sztuk 5??? ehhh.....


Postanowiłam zająć się czymś innym, żeby nie myśleć tyle o włosach. Ponieważ ostatnio "atakują" mnie blogi o tematyce zawiązanej z aktywnością fizyczną, pomyślałam, że jest to dobry trop. Pod koniec ciąży (i usprawiedliwiając się zimową porą...) niemal zupełnie przestałam się ruszać, po ciąży jedyną aktywnością było podnoszenie ciężarów - zaczynając od 4 kg, bo tyle ważył synio (obecnie już 10 kg do dźwigania ;)), teraz postanowiłam wziąć się za siebie. Zwłaszcza, że wszystkich nadprogramowych kg po ciąży nie udało się pozbyć :) Ponadto odkrywam nowe kolory lakierów do paznokci, więcej czytam, wkręcam się w picie yerby - ale spokojnie, nie zmienię tematyki bloga. Może tylko czasem wrzucę jakąś wzmiankę na temat "nie-włosowy".

Posłuchałam Waszych rad i ścięłam włosy tylko trochę... a właściwie podcięła je Teściowa :) i tu kwestie są sporne: ja uważam, że było to co najmniej 5 cm, a Ona że najwyżej 3 cm :) Trochę żałuję, że nie zmierzyłam ich miarką, ale jakoś mi głupio było - i tak mam już opinię włosowej wariatki :) Włosy obcięte zostały na mokro na prosto - teraz to nie za bardzo mi się podoba i chyba delikatnie je wycieniuję.

Przy okazji dziękuję wszystkim, którzy odradzali drastyczne skrócenie herów i w ogóle angażowali się w pomoc przy kryzysie włosowym. Wasze rady i słowa pociechy wiele dla mnie znaczą! A moje włosy na pewno są wdzięczne, że nie zostały skrócone o głowę :) a było blisko, bo stwierdziliśmy z moim facetem, że to jedyna okazja, żeby zobaczyć jak będę wyglądać obcięta np. "na chłopaka", tudzież "na jeżyka" ;)

Włosy wyglądają teraz tak: (kolory jak zwykle przekłamane, tym razem z racji zachodzącego słońca :))


Dla porównania włosy przed podcięciem w tej samej koszulce:



 Do pielęgnacji w lipcu używałam:
  • szampony: głównie balsam Babydream fur Mama, zamiennie z odżywką Isana wygładzającą, kilka razy Facelle, raz Barwa żurawinowa
  • odżywki d/s: Isana wygładzająca
  • odżywki b/s: Joanna Naturia z lnem i rumiankiem, oraz z makiem i bawełną - na zmianę
  • maski: zamiennie Dolce Latte, Biovax do włosów wypadających, Stapiz Sleek Line (recenzja wkrótce), Isana z proteinami pszenicy i pantenolem
  • oleje: na zmianę oliwa z oliwek, olej lniany, oliwka Babydream Fur Mama, oliwka Hipp, olejek Alterra z migdałami i papają - wszystkie na wilgotne włosy i bazę w postaci odżywki Isana z aloesem zatężonym
  • półprodukty: dodawane do masek aloes zatężony, hydrolizat keratyny, kwas hialuronowy, miód, pantenol, gliceryna
  • płukanki: przeważnie cytrynowa, rzadko lniana
  • stylizatory: odżywka b/s
  • wcierki: Jantar (kilka razy - lenistwo:))
  • dodatkowo: henna cassia 

Co planuję w sierpniu? 
  • n a w i l ż a ć ! słońce i upały dają się włosom we znaki... Na pewno ukręcę mgiełkę z półproduktów, no i jak zwykle będę dodawać do wszystkiego miodu, aloesu, pantenolu i gliceryny. Protein na razie nie chcą, z tego co zaobserwowałam
  • odświeżyć kolor - to już pewnie w tym tygodniu
  • pozużywać wreszcie otwarte maski i kupić coś nowego do wypróbowania, zmiany pewnie się przydadzą włosom
  • zacząć wreszcie regularnie stosować wcierki - pod tym względem jestem strasznym leniwcem, na zużycie czekają Jantar i Radical. Liczę też na pozytywne efekty masażu skóry głowy przy okzaji
P.S.
Jako bonus moje pierwsze ombre mój pierwszy gradient na paznokciach :) nie wiem, czy chce mi się jeszcze tak bawić, ale MUSIAŁAM spróbować! :D

edit: pierwotnie napisałam "ombre na paznokciach" ale u Pastereczki dowiedziałam się, jaka jest różnica :) są tam nawet podobne do moich ;) o tutaj: http://pasterka.blogspot.com/2012/08/czym-sie-rozni-ombre-nails-od-gradient.html

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...